Być może wspominałam już kiedyś, że używanie suszarki w moim przypadku jest zabronione pod groźbą uzyskania lwiej grzywy. Z zakazem tym żyło mi się bardzo dobrze przez 6 lat (serio w tym okresie nawet nie tyknęłam się suszarki), ale po tym czasie życie postanowiło "skłonić" mnie do zmiany postępowania. Zaczął się październik, a z nim studia oraz brak możliwości suszenia włosów na słońcu. Włosy samoczynnie wysychały przez jakieś 7 godzin, a że zmuszona jestem je myć co drugi dzień- zaczęło mnie to irytować. I co tu począć? Pomyślałam, że pora przeprosić się do suszarek, a że miałam w domu "zwyczajną" kilkuletnią, która tylko kurzyła się na półce natychmiast jej użyłam. Niestety skończyło się tak jak to można było przewidzieć: puch, siano i piorun na głowie. No ale nic, nie poddałam się i dałam się skusić na nieco bardziej profesjonalną wersję, a mianowicie Remington AC8000 keratin therapy.
źródło: www.amazon.co.uk