wtorek, 25 listopada 2014

Skóro głowy czemu swędzisz?!

Witajcie :)
Kilkakrotnie wspominałam, że moja skóra głowy jest dość problematyczna i ciężko mi jest trafić na szampon, który nie powodowałby łupieżu czy też okropnego swędzenia.



Jak widzicie na powyższym zdjęciu moje włosy są grube, gęste, kręcone i wysokoporowate, czyli teoretycznie idealnie nadają się do mycia odżywką czy tez delikatnymi szamponami. Tak teoretycznie, bo w praktyce...

Częste lub nawet sporadyczne (zależnie od użytego kosmetyku) mycie odżywką czy też np. Facelle kończyło się zawsze swędzeniem i łupieżem. Bardzo z tego powodu ubolewałam, ponieważ moje włosy po zastosowaniu delikatnych produktów wyglądały o niebo lepiej niż po zastosowaniu tych 'zwykłych'.
Nie było jednak rady, moja skóra głowy nie toleruje szamponów bez SLS i w końcu musiałam się z tym pogodzić. Po wielu próbach, mnóstwie kosmetyków zrozumiałam, że nie dla mnie łagodne rozwiązana.
 Obecnie włosy na długości myję  odżywką a nasadę traktuję mocniejszymi środkami. Jest to maksimum delikatności jakie mogę zaoferować moim kłaczkom.
Moja skóra głowy w przeciwieństwie do mnie jest z tego powodu bardzo zadowolona i nareszcie dała się udobruchać.

A jak to osiągnęłam?
Po nietolerancji na delikatne szampony, przerzuciłam się oczywiście na tradycyjne zdzieracze. Ale to był dopiero początek. ponieważ skalp po powrocie do 'normalnej' pielęgnacji w dalszym ciągu odmawiał współpracy.
Moje włosy wymagają mycia co 2-3 dni,  wiec 2-3 razy w tygodniu mają kontakt z SLSami. Brzmi przerażająco, ale rzeczywistość wygląda trochę bardziej kolorowo :)
Co drugi tydzień serwuję sobie peeling cukrowy, który już po pierwszym użyciu zredukował łupież i minimalnie ograniczył swędzenie.
Kolejnym krokiem była płukanka octowa: nie dość, że domyka łuski i tym samym ogranicza puszenie i nabłyszcza, to jeszcze koi skórę głowy.
Dwa tygodnie temu postanowiłam dać jeszcze jedną (i ostatnią) szansę wodzie brzozowej, chociaż zarzekałam się, ze więcej tego nie zrobię :) Efekt: przedłużenie świeżości o jeden dzień oraz całkowite zażegnanie łupieżu. Przyznaję bez bicia- myliłam się za pierwszym razem i teraz o wodzie brzozowej mam zupełnie inne zdanie :)

Obecnie stosuję szampony Green Pharmacy z nagietkiem lekarskim oraz odrobinę delikatniejszy szampon Bambino.
 Tak to już jest, że jak się nie ma co się lubi, to się lubi to co ma, a  mój skalp  jest tego niezbitym dowodem :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz