Witajcie :)
Słońce w pełni, a wraz ze zmianą pogody ja zapragnęłam delikatnej zmiany koloru włosów- tak, tak kobiecie nigdy nie dogodzi :D Gdy miałam jaśniejsze włosy, to marzyły mi się czarne, a gdy na głowie zawitał brąz to wzdychałam za ciemnym kolorem.
Tym razem chciałam uzyskać odcień do 2 tonów jaśniejszy niż ten sprzed kilku miesięcy i mogę powiedzieć, że się udało :)
Wpływ na to na pewno miało wiele czynników, a mianowicie: słońce, henna wypłukująca się do rudości oraz.... maska Seri z miodem.
Na początek kilka zdjęć z dzisiejszego dnia, robionych niestety telefonem:
Mimo niezbyt dobrej jakości i tak można zauważyć, że odcień stał się cieplejszy i jaśniejszy w porównaniu choćby z tym (róznicę najlepiej widać w dolnej części włosów, od góry odrosty są z natury jaśniejsze ) :
Co do działania maski: włosy są po niej niebywale miękkie i nawilżone. Już dawno nie odczuwałam takiego odżywienia po drogeryjnej masce. Jeżeli chodzi o dociążenie-mogłaby sie lepiej spisywać, po spłukaniu musiałam sie posiłkować odrobiną olejku arganowego ale i tak jestem zachwycona.
Polowałam na ten produkt pół roku ! Niestety bezskutecznie, bo na półkach zawsze widziałam tylko siostrzane wersje, a jak chciałam tą i koniec :)
Los jednak się do mnie uśmiechnął i zupełnie przypadkowo trafiłam na ostatni już egzemplarz i niewiele myśląc wrzuciłam go do koszyka, po natychmiast przetestowałam.
Gdy za pierwszym razem podniosłam wieczko zdziwiła mnie bardzo konsystencja- była bardzo gęsta, musowo-galaretowata. Ciężko było mi się przyzwyczaić, ale nie odnotowałam problemów przy aplikacji więc nie ma co narzekać.
Zapach przecudny, słodkawy.
Maska zawiera glicerynę, substancję delikatnie myjącą, obiecany miód, kwas jabłkowy, sok z kiwi, grapefruita, jabłka i pomarańczy, ekstrakt ze słodkich migdałów, panthenol.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz