Próba pozbycia się ombre....

Witajcie :)
Jak wiecie ok. 6 miesięcy temu chciałam się pozbyć czerni z włosów i z tej oto przyczyny wybrałam się do fryzjera w celu rozjaśnienia końcówek ( od nasady miałam swój naturalny kolor, nie miałam zamiaru też borykać się z problemem odrostów, dlatego zdecydowałam się na ombre).
Zabieg należał do średnio udanych, ale chcąc czy nie, zmuszona byłam chodzić tak przez pół roku z prostej przyczyny- szkoda mi było iść pod nożyczki, bo zamierzam wyhodować długie włosy :)
Niestety z miesiąca na miesiąc kolor oraz całość wyglądały coraz gorzej, kilkakrotne podcinanie skróciło rozjaśniane koncówki, jednak nie na tyle żebym odważyła  pozbyć się ich na dobre.

W tym miesiącu powiedziałam sobie dość i zakupiłam szamponetki w odcieniu hebanowa czerń. Swoją drogą co za ironia- zrobić ombre, żeby pozbyć się czerni, a następnie kupić czerń, żeby pozbyć się ombre :) Taaak tylko ja jestem do tego zdolna.




Dlaczego kupiłam czerń? Bo mój naturalny kolor, który sięga do ramion jest prawie czarny, zresztą licząc na to, że kolor na rozjaśnianych włosach wyjdzie jaśniejszy niż na opakowaniu, bez wahania sięgnęłam po szamponetki w odcieniu hebanowa czerń. Nie zdecydowałam się na farbę, bo gdyby coś poszło nie tak kolor szamponetki niedługo zniknie, a ponadto myślę, że  da bardziej naturalny efekt i może trochę przyciemni moje włosy.

Zresztą sami zobaczcie jak obecnie prezentują się moje włosy (zdjęcie w naturalnym świetle przy bardzo pochmurnej pogodzie) :

Rozpuszczone jeszcze "jakoś" wyglądają, ale w wysokim kucyku wygląda to komicznie:

                  

Jutro na końcówki nałożę szamponetkę (na pierwszy ogień pójdzie ta z Marionu) i zdam Wam relację jak sytuacja się przedstawia.

A może ktoś z Was używał szamponetek z Marionu lub Joanny w odcieniu hebanowa czerń?  Jak efekty? :)